„Kino musi odetchnąć bezinteresownością”
Karol Irzykowski „X Muza”, 1924
To bardzo znamienne wezwanie dla aktualnej globalnej kultury. Czy „Czysta
sztuka” ma dzisiaj w 2011 roku jakiekolwiek szanse?
Uderzenie światłem.
Pamiętam jak na początku lat siedemdziesiątych opublikowałem w kilku wydawnictwach artystycznych tekst „jeszcze raz o CZYSTE KINO”. To była radykalna idea, której nie rozumieli nasi filmowcy i krytycy. Hasło to, wydawało się w kontekście ówczesnej „rzeczywistości artystycznej” zawołaniem wyjątkowo anachronicznym i absurdalnym. Motywem kluczowym tej idei było jeszcze wtedy absolutnie nieuświadomione w polskiej kinematografii „kino rozszerzone” i jego analityczne konsekwencje. Dzisiaj, trudno sobie wyobrazić naszą sztukę współczesną bez doświadczeń Warsztatu Formy Filmowej. Jednym z głównych argumentów tego ryzykownego przedsięwzięcia było postawienie artystów Warsztatu na tzw. odkrywanie rzeczywistości ale i też na gruntowne badanie natury kina. Na jego materiałową, fizykalną postać. Postawiłem w pierwszych poszukujących gestach na funkcję światła, świetlistości ekranu. Takie podejście do kina pryncypialnie manistowałem w filmach Test 1, Próba II, Prostokąt dynamiczny... Podobne aspekty kina analizowali w swych doświadczalnych etiudach Zbigniew Rybczyński, Kazimierz Bendkowski, Janusz Połom oraz w fotografii i instalacjach Antoni Mikołajczyk. W 1969 roku ważne argumety dla swych działań odnalazłem w inspirującym tekście Aleksandra Ledóchowskiego „Dzieło filmowe jako zbiór sygnałów”, który opublikowany był w książce pod redakcją Aleksandra Jackiewicza pt. Wstęp do badań dzieła filmowego, WA i F, Warszawa 1966. Sygnał świetlno-dźwiękowy według Ledóchowskiego ma właściwości energetyczne i jest istotnym czynnikiem kształtowania znaczenia w odbiorze kontekstowym. Te problemy uzyskały praktyczną eksplikacje w zapisach biologiczno-mechanicznych a szczególnie celnie akcentuje je film TEST 1 z 1971 roku uruchamiając rzadki w kinie aspekt odbioru fizjologicznego. Wyjątkowo silne uderzenia czystego światla padające z ekranu powodują u odbiorcy efekt aż bolesnej percepcji powidokowej. Światło w polskim kinie ale też w wystawiennictwie nie odgrywa do tej pory specjalnie wyszukanej roli. Dlatego, ten problem wreszcie trzeba jednoznacznie publicznie postawić, tak jak to zrobiono na wielkich historycznych wystawach, niestety bez udziału realizatorów polskich w Waszyngtonie, Los Angeles, Paryżu, Berlinie i w Karlsruhe.... W maju br. Muzeum Sztuki na pewien czas oddaje artystom swoją niewielką przestrzeń na laboratoryjną wystawę, gdzie problem funkcji światła i dźwięku będzie dominującym motywem. Muzealny gabinet świetlistości, ma być wskazaniem na jeszcze inne nie wykorzystane do tej pory możliwości naszej aktualnej sztuki, na jej energetyczno-impulsatorowy charakter. Warto przypomnieć, że baczną uwagę na specjalną rolę światła w swojej twórczości zwracali artyści lat osiemdziesiątych z kręgu ugrupowania Neue Bieremiennost (Mirosław Bałka, Mirosław Filonik i Marek Kijewski) oraz liczni wyznawcy ogólnoświatowego ruchu muzyki techno.
Józef Robakowski